wtorek, 30 kwietnia 2013

Rozdział 6



Rozdział 6
*Per. Seleny*
Czas na zemstę kochaniutka… -Powiedział James. Nie wiedziałam co on może chcieć. O co mu może chodzić. Jaką zemstę?
- O czym ty mówisz? – Zapytałam przestraszona.
- Oj proszę cię, nie udawaj niewiniątka. Ostrzegałem cię, że ze mną się nie zadziera bo będzie nie miło. Ale nie posłuchałaś się. Teraz musisz za to zapłacić. – Nadal nie wiedziałam za co chce się zemścić. Przecież ja mu nic takiego nie zrobiłam.
- Słuchaj możesz mówić jaśniej, bo ja nadal nie wiem o co ci chodzi! – Teraz już się wkurzyłam i strach zastąpiła złość.
- A może tak spokojniej i grzeczniej, co? A skoro nie wiesz o co chodzi to już ci wyjaśniam. Albo czekaj pokarzę ci. – Po tych słowach uderzył mnie w policzek. Upadłam na podłogę od jego ciosu. Teraz naprawdę się go przestraszyłam. Zaczęłam cofać się pod ścianę, a James ciągle przybliżał się do mnie. Wiedziałam, że on do delikatnych nie należy. Rzeczywiście, jak się poznaliśmy mówił, że muszę na niego uważać, ale myślałam, że po prostu mnie nie lubi i w ten sposób chce mnie spławić.
- Teraz wiesz o co chodzi? Następnym razem zanim mnie spoliczkujesz zastanowisz się sto razy.– Powiedziawszy to podniósł mnie z ziemi.
- Mnie się nie ignoruje. Ja zawsze dostaje to co chcę. – Mówił to patrząc mi prosto w twarz. Jego oczy były strasznie dziwne. Takie nienaturalne. Coś mi w nic nie pasowało. Wyglądały jak…po narkotykach?
- Proszę, nie rób mi krzywdy. – W tej chwili bałam się go bardzo. Wiedziałam co narkotyki robią z człowiekiem.
- Teraz już jest za późno. – Wysyczał mi do ucha. Przycisnął mnie do ściany tak, że nie mogłam się w cale ruszyć. Zaczął mnie całować. Najpierw w usta, potem po szyi i dekolcie. Próbowałam się wyszarpać, ale niestety na marne. On jest ode mnie znacznie silniejszy. Wiedziałam, że nie mam żadnych szans na ucieczkę. Łzy zebrały mi się w oczach.
- James proszę cię, nie rób tego. – Błagałam go, ale on nic nie odpowiedział. Po chwili poczułam jego rękę pod swoją bluzką. Błądził nią po całych moich plecach. Potem zjechał dłońmi na mój tyłek. Przypomniała mi się ostatnia impreza.
- Piękna, ja dopiero się rozkręcam. – Odezwał się po czym włożył mi rękę do spodni. Miałam już tego dość. To nie może się tak skończyć. Nie dam się wykorzystać. Gdy James odsunął się ode mnie na krótką chwilę, wykorzystałam moment i kopnęłam go w krocze. Zgiął się w pół i upadł na ziemię.
Rzuciłam się do wyjścia. Musiałam się spieszyć, bo rozwścieczony James czołgał się w moją stronę. Miałam mały problem z otworzeniem drzwi, ale w końcu się udało. Wybiegłam z budynku i pędziłam w stronę domu. Chłopak jeszcze coś krzyczał za mną, ale go nie słuchałam.  Łzy skapywały mi po policzkach. Nie wiedziałam, że on naprawdę jest do czegoś takiego zdolny. Myślałam, że tylko próbuje mnie wystraszyć. Byłam już na swojej ulicy, a od domu dzieliło mnie zaledwie kilkanaście metrów. Nagle wpadłam na kogoś.
- Ja… prze… przepraszam. Nie zauważyłam pana. – Przez załzawione oczy niewiele widziałam. Dopiero, gdy „nieznajomy” odpowiedział, że nic się nie stało zorientowałam się, że to Jake.
*Per. Jake’a*
Wyszedłem do sklepu zrobić małe zakupy. Dopiero się wprowadziłem, więc moja lodówka świeciła pustkami. Ciągle myślałem co mogę zrobić, aby moja ukochana do mnie wróciła. Zamyślony tak szedłem przez ulicę, nie zwracając uwagi na rzeczywistość, dopóki na kogoś nie wpadłem.
- Ja… prze…przepraszam. – Powiedziała dziewczyna.
- Nic się nie stało. – Odpowiedziałem. Dopiero teraz zauważyłem, że to Selena. Wyglądała na załamaną. Cały makijaż miała rozmazany, a łzy ciągle spływały po jej twarzy.
- Selena? O mój boże, co ci się stało? – Naprawdę się zaniepokoiłem. Nigdy nie widziałem jej w takim stanie.
- Ja… i potem on… - Próbowała coś mi powiedzieć, ale niestety nie mogła. Była wciąż w szoku. Nie wiedziałem o co jej może chodzić, ale pomyślałem, że zapytam ją o to później. Najważniejsze jest teraz aby mogła się uspokoić i była bezpieczna.
- Ja poszłam tam… zaufałam mu… - Nadal jej nie rozumiałem.
- Ciiiii. Już dobrze. Spokojnie. Nic nie mów. –Przyciągnąłem dziewczynę do siebie, a on wtuliła się we mnie jak małe dziecko w swoją mamę. Moje serce zaczęło szybciej bić.
- Może odprowadzę cię do domu? – Zapytałem niepewnie po dłuższej chwili stania na ulicy. Dziewczyna tylko kiwnęła głową na tak.
Nie wiem co się stało, ale muszę się tego dowiedzieć i jakoś jej pomóc. Nie mogę znieść widoku zapłakanej Seleny. Tak mi jej szkoda.
Właśnie weszliśmy do jej domu. Dziewczyna padła na kanapę i znowu się rozpłakała, tylko tym razem jeszcze bardziej.
- Może zrobić ci coś do picia albo do jedzenie? – Zapytałem.
- Herbatę. – Tylko tyle uzyskałem w odpowiedzi, ale nie chciałem jej na razie męczyć.
- Powiesz mi co się stało? – Bardzo chciałem jej pomóc.
- Może nie teraz.
Po chwili usłyszałem dzwonek do drzwi. Sel się aż wzdrygnęła.
- Nie otwieraj!!! – Krzyknęła tylko.
- Dlaczego? Może to coś ważnego.
- Może masz rację. Ale najpierw spójrz w wizjer i powiedz mi kto tam stoi, ok?
- To twoja przyjaciółka, Miley.
- Wpuść ją. – Powiedziała i znów opadła bezsilna na kanapę.
- O cześć. Jake, tak?
-Tak.
- Jest Sel?
- Tak jest, ale w nienajlepszym stanie. – Wpuściłem szatynkę do środka i wskazałem na miejsce gdzie przebywała brunetka.
- O matko! Co jej się stało? – Zapytała z przerażeniem.
- Nie mam pojęcia. Spotkałem ją w takim stanie na ulicy i przyprowadziłem do domu. Nic nie powiedziała konkretnego. Mówiła tylko półsłówkami. Ledwo można ją było zrozumieć.
- A co w o ogóle powiedziała?
- Wspomniała coś o zaufaniu, i że gdzieś poszła i chyba jeszcze coś o jakimś chłopaku. Ja pójdę na zakupy. Zrobię i dla siebie i dla Sel bo widzę, że u niej też pusto w kuchni. A ty spróbuj z nią jakoś pogadać, bo mi nie chce nic powiedzieć.
- Jasne. To pa.
- Do zobaczenia. – Wyszedłem z domu Sel mając nadzieję, że Miley się czegoś dowie.
*Per. Miley*
- Selena, proszę porozmawiaj ze mną.
- Ale ja nie wiem jak ci to powiedzieć. – Mówiąc to wciąż płakała. – To takie trudne.
- Jeśli komuś się wyżalisz, to będzie ci lepiej, zobaczysz.
- Zgoda, ale obiecaj, że nikomu tego nie powiesz.
- Obiecuję.
- Na pewno?
- Na pewno.
- Ok. W takim razie ci powiem.
- Zamieniam się w słuch. Tylko chciałabym wiedzieć dlaczego tak uciekłaś z centrum handlowego bez jakiejkolwiek wiadomości. Martwiłam się o ciebie.
- Ja chciałam cię powiadomić, ale on powiedział, że wysłał ci sms’a.
- Ale jaki on? Kyle?
- Nie. Nie chodzi mi o Kyle’a. – Sel była bardzo roztrzęsiona.
- Skoro nie o niego to o kogo?
- O Jamesa.
- Jamesa? – Zapytałam z niedowierzaniem.
- Tak. – Odpowiedziała z trudem.
„ I wszystko jasne” pomyślałam sobie. Ciekawa jestem co wymyślił tym razem.
- Mówiłam ci, że on potrafi być groźny. Czy on coś ci zrobił? – Naprawdę byłam ciekawa. Bałam się o Sel. Byłą moją najbliższą przyjaciółką. Nie chciałam, by cierpiała przez kogoś takiego jak Maslow.
- On…on…

5 komentarzy=kolejny rozdział :-)

piątek, 26 kwietnia 2013

Rozdział 5



Rozdział 5
*Per. Jamesa (tego samego dnia, rano)*
Obudziłem się z wielkim bólem głowy. No tak. W końcu wczoraj sporo wypiłem. Ogarnąłem się i zszedłem na dół do kuchni po jakieś leki, które postawiłyby mnie na nogi. Znalazłem proszki, które błyskawicznie przywróciły mnie do życia. W salonie zastałem chłopaków z butelkami wody.
- Co, kacyk męczy? – Zapytałem ironicznie.
- A weź spadaj i nic mi nie mów. Łeb mi tak napierdala, że zaraz zwariuje. – Odezwał się Carlos.
- Trzeba było tyle nie chlać wczoraj. – Odpowiedziałem.
- Trzeźwy się odezwał. – Wtrącił Logan.
- Dobra chłopaki. Każdy z nas wypił nie mało i tyle. Trzeba teraz w spokoju i ciszy odchorować. Dajcie sobie choć raz spokój z tymi kłótniami. – Powiedział blondyn. On zawsze był z naszej czwórki najrozsądniejszy i przywoływał nas do porządku. Czasami to jest wkurzające, ale gdyby nie on to pewnie nie raz już skończylibyśmy w areszcie. Więc ma to też swoje dobre strony.
- A ty lepiej mów jak ci poszło z ta panną. Jak jej było na imię? – zapytał mnie Logan
- Selena.
- Niezła z niej sztuka.
- Też tak myślałem.
- Ale? – Dalej ciągnął mnie za język.
- Ale po wczorajszym jej nie odpuszczę.
- Co się stało? – Zainteresował się Carlos.
- Zaprosiłem ją do wolnego. Tańczyliśmy sobie, i w końcu ręce położyłem na jej tyłku. Nic wielkiego. Myślałem, że jej się spodoba i liczyłem na miłą noc, a ona zrobiła z tego aferę i jeszcze do tego mnie spoliczkowała szmata.
- Co zamierzasz zrobić? – Spytał Kendall.
- Jeszcze nie wiem, ale na pewno nie przepuszczę jej tego płazem. Ze mną nie warto zadzierać. Ostrzegałem ją wcześniej. Nie posłuchała i teraz za to zapłaci.
- Tylko nie wpakuj się w jakieś gówno. – Ostrzegał Carlos.
- Ta, ta jasne. – Powiedziałem na odczepnego, bo nie miałem ochoty słuchać ich kazań. Jeszcze próbowali by mi odradzić zemstę, ale ja już postanowiłem. – Idę się przewietrzyć. Spacer dobrze mi zrobi.
Wziąłem kurtkę i wyszedłem. Założyłem kaptur i ciemne okulary, żeby nikt mnie nie poznał. Chciałem pobyć sam. Musiałem coś wymyślić jak mam się na niej odegrać. Niestety po dwugodzinnym spacerze nic mi nie przyszło do głowy i postanowiłem wracać. Kiedy byłej już prawie pod domem zobaczyłem jak Sel gada z jakimś kolesiem. Nie miałem pojęcia kto to jest. Nigdy go wcześniej nie widziałem na oczy. Słyszałem urywki ich rozmowy. To co mogłem wywnioskować to to, że kiedyś chyba byli razem i on chce z nią znowu być, a ona nie. Potem przyszła do nich Miley i każde z nich poszło w swoją stronę. Pomyślałem, że ten chłopak może mi się przydać. Trzeba by go przeciągnąć na moją stronę. Chciałem do niego podejść, ale zniknął za zakrętem. Stwierdziłem, że innym razem z nim pogadam, a teraz coś mi kazało iść za dziewczynami. Musiałem uważać, aby mnie nie zobaczyły. Wszystko było dobrze, dopóki Miley się nie potknęła i chyba mnie zauważyła, ale w porę zdążyłem się schować. Poszły dalej już nie odwracając się. Kierowały się do pobliskiego centrum handlowego. Wszedłem za nimi. Łaziły od sklepu do sklepu, a ja już miałem dość. Ile laski mogą tak wytrzymać? Ale czekałem mając nadzieję, że coś się wydarzy. Coś co mi pomoże. Nie myliłem się. Dziewczyny wyszły z jakiegoś butiku czy coś, nie znam się na tym i wtedy się rozdzieliły. Teraz miałem swój czas by działać.
*Per. Seleny*
- Sel, poczekasz na mnie chwilę, bo chyba zostawiłam telefon w przymierzalni w tym poprzednim sklepie? – Powiedziała Miley.
- To już druga rzecz, której dziś zapomniałaś. Co ty taka rozkojarzona jesteś?
- A nie wiem. Każdy ma gorsze dni, nie? Poczekaj tu, a ja zaraz wracam.
- Ok.
Usiadłam na ławce w oczekiwaniu na przyjaciółkę. Nie było jej przez chwilę więc wyjęłam telefon i zaczęłam na nim grać. Nagle ktoś podszedł do mnie z tyłu zakrywając mi oczy. Byłam pewna, że to Mil.
- No nareszcie jesteś. Gdzie cię na tyle czasu wcięło? Gdzie ty się podziewasz, co?
- W twoich snach skarbie, a może powinienem powiedzieć koszmarach. – Powiedział do mnie ktoś ochrypłym głosem. Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyła Jamesa.
- Co ty tu robisz? – Szczerze, to  go się trochę wystraszyłam.
*Per. Jamesa*
- Wiesz, postanowiłem się z tobą pogodzić i przeprosić cię za swoje wczorajsze zachowanie.
- Naprawdę?
- Tak. Wiem, nie powinienem tego robić, ale byłem już lekko pijany więc sama rozumiesz. To co, jest szansa, że mi wybaczysz?
- Jest. – Dziewczyna uśmiechnęła się.
- To może na przeprosiny dasz się namówić na pizze, co?
- Jasne, z chęcią bo przyznaję trochę zgłodniałam. Ale muszę powiadomić Mil, żeby się nie martwiła.
- To czekaj, ja jej wyślę esa.
- Masz jej numer?
- Tak, a czemu to cię tak dziwi?
- No bo wy dwoje się tak różnicie i myślałam, że nie przepadacie za sobą.
- Pozory mylą piękna. – Uśmiechnąłem się. Tylko ja wiedziałem o co chodzi. Udawałem, że wysłałem Miley sms. Jej też się należy kara za to co kiedyś zrobiła. Jak się trochę pomartwi, nic jej się nie stanie, a ja i tak się jeszcze jej odpłacę. Wszystko w swoim czasie.
- Wiesz, znam świetną drogę na skróty. – Odezwałem się.
- Ok, to prowadź.
Weszliśmy w pewnym momencie do starego i opuszczonego magazynu na końcu uliczki. Powiedziałem jej, że musimy przejść przez ten magazyn, a z drugiej strony są drzwi. Gdy tam weszliśmy, zamknąłem drzwi. Jedyne drzwi.
- Co ty robisz? – Spytała dziewczyna.
- Czas na zemstę kochaniutka…
********************
Co planuje James w związku z Sel? I o co chodzi mu z Miley? Odpowiedzi w komentarzach
5 komentarzy=nowy rozdział :-)

środa, 24 kwietnia 2013

Rozdział 4



Witam ponownie. Bardzo mi miło, że mnie tak pozytywnie przyjęliście. Dziękuję wam za wszystkie komentarze, a szczególnie Asi, która się rozpisała, ale żeby nie było nie mam nic przeciwko długim komentarzom. Dzięki nim wiem co mogę poprawić, abyście czytali moje wypociny ;-) Tak więc jak chcecie się rozpisać to proszę bardzo. Obiecuję, że wszystko przeczytam.
Do bohaterów są dodane nowe postacie Zachęcam do zapoznania się z nimi. O wszelkich zmianach będziemy was zawsze informować.
A teraz drodzy państwo czas na…

Rozdział 4
- Jake? – nie mogłam uwierzyć, że go widzę. Skąd on się tu wziął?!
Jake to mój były chłopak. Spotykaliśmy się jak jeszcze mieszkałam Cincinnati. Po roku razem stwierdziłam, że moje uczucie do niego się wypaliło i nie było sensu dłużej tego ciągnąć więc zakończyłam nasz związek.
- Cześć Selena i jej koleżanko.
- Jestem Miley Smith. Przyjaciółka Sel. – odezwała się moja kumpela.
- Jake Beadles. Niestety już były chłopak Seleny.
- Co ty tutaj robisz i skąd masz mój adres? – zapytałam. Chyba należą mi się jakieś wyjaśnienia.
- Mi też miło cię widzieć, a co do adresu sama mi mówiłaś, przed wyjazdem gdzie będziesz teraz mieszkać, a ja mam dobrą pamięć. – uśmiechnął się do mnie. – Dawno się nie widzieliśmy, a ponieważ byłem w okolicy, to pomyślałem, że wpadnę.
- Wiesz co Sel – przerwała nam Mil – zapomniałam z domu portfela. Wy sobie pogadajcie, a ja zaraz wracam. – powiedziała, po czym jej zaraz nie było.
- Byłeś w okolicy? Ciekawe. Bo z tego co wiem twój dom jest tysiące kilometrów stąd.
- Wiesz. Teoretycznie to mój dom jest kilka przecznic dalej.
- Słucham???
- Przeprowadziłem się do LA.
No tym, to nie powiem, zaskoczył mnie. Ciekawa byłam co było przyczyną jego wyprowadzki z Cincinnati.
- A można wiedzieć z jakiego powodu postanowiłeś tu zamieszkać?
- Z twojego. – odpowiedział patrząc mi prosto w oczy.
- Czekaj bo chyba cię nie rozumiem. Jak to z mojego?
- Ty dalej nic nie rozumiesz? Selena zależy mi na tobie. Każdego dnia myślę o tobie, zastanawiając się gdzie popełniłem błąd, dlaczego mnie zostawiłaś. Nie mogę zapomnieć o tych wszystkich pięknych chwilach, które razem przeżyliśmy. Brakuje mi ciebie. Twojej obecności, ciepła, dotyku, pocałunków. Proszę cię. Daj nam jeszcze jedną szansę.
-Jake, zrozum. My już nie będziemy razem. Pomiędzy nami wszystko skończone. Nic do ciebie nie czuję.
- Ale ja cię kocham!
- Ale ja ciebie nie. Przykro mi. Nic z nas nie będzie. Poszukaj sobie innej, nowej dziewczyny.
- Tyle że ja nie chce innej, tylko ciebie. – Widziałam ten ból w jego oczach. Zawsze po nich mogłam poznać czy mówił prawdę. Teraz też.
- Jedyne co ci mogę zaoferować to przyjaźń.
Per. Jake’a
- Jedyne co ci mogę zaoferować to przyjaźń. – Tym wbiła mi nóź w serce.
- Skoro nie ma innej opcji to się zgadzam. – Co mogłem innego zrobić. Miałem jednak nadzieję, że jednak jeszcze zmieni zdanie. Chciałem, żeby z powrotem się we mnie zakochała.
- Już jestem. – Wróciła do nas Miley.
-Sory Jake, ale musimy się lecieć. Do zobaczenia. – Powiedziała Sel i odeszły.
- Pa. – „Jeszcze o ciebie zawalczę.” Dopowiedziałem sobie w myślach wracając do domu.
Per. Miley
- Możesz mi powiedzieć kim był ten cały Jake? - Strasznie mnie to ciekawiło.
- To mój były.
- Tyle to ja wiem. Ale może coś więcej. Przyjaciółki nie powinny mieć przed sobą tajemnic. – I właśnie w tym momencie powinnam ugryźć się w język. Nie powinnam tego mówić. A co jeśli ona się domyśli? Co będzie jak prawda wyjdzie na jaw? Boje się jej reakcji. Nie mogę jej o tym powiedzieć. Najlepiej będzie jak nigdy się o tym nie dowie.
- Nasze rodziny przyjaźniły się od dawna, a co za tym idzie my też. Mieszkaliśmy po sąsiedzku, chodziliśmy do tej samej szkoły. Byliśmy sobie bardzo bliscy, aż w końcu zaczęliśmy się spotykać. Wszystko trwało nieco ponad rok, ale zrozumiałam, że wszystkie moje uczucia do niego się wypaliły. Zerwałam z nim. Nie mógł się z tym pogodzić. Codziennie do mnie wydzwaniał, pisał, chciał pogadać i namówić mnie abyśmy spróbowali znów. Ale dla mnie to był już definitywny koniec. Miesiąc później wyjechałam z Cincinnati i przeprowadziłam się tutaj. Zaczęłam nowe życie i myślałam, że go już więcej nie spotkam, ale jak się okazało on również postanowił tu zamieszkać. Postawiłam sprawę jasno i teraz jesteśmy przyjaciółmi. Z jednej strony się cieszę, bo jak przestaliśmy się ze sobą spotykać oddaliliśmy się od siebie, a teraz znów jest obok. Brakowało mi mojego przyjaciela, który bez względu na wszystko był zawsze przy mnie, wspierał mnie i pomagał. A z drugiej strony, intuicja mi mówi, że on może czegoś próbować i  tak łatwo sobie nie odpuści.
- Nie martw się. Na pewno wszystko się jakoś ułoży a z czasem mu przejdzie.
- Mam taką nadzieję.
Per.Seleny
- Mam taką nadzieję. – Dodałam.
- Auć. – Miley się potknęła i przewróciła.
- Wszystko w porządku? Nic ci nie jest? – Zapytałam pomagając jej wstać.
- Nie. Wszystko ok. Sel, czy mi się wydaje czy ktoś nas śledzi?
- Co? O czym ty mówisz?
- Mam wrażenie, że kogoś widziałam i ten ktoś się schował za drzewami.
- Chyba ci się wydawało, bo ja tam nic nie widzę.
- Możliwe. Pewnie to był tylko cień, a ja zbytnio dramatyzuję. Dobra, nie przejmujmy się tym i chodźmy, bo w takim tempie nigdy nie dojdziemy do tego centrum handlowego. – Jednak cały czas miałam wrażenie, że nic mi się nie przywidziało i czułam na sobie czyjś wzrok, ale nie chciałam martwić Sel i dałam sobie spokój.
********************
I jak wam się podoba? Od następnego rozdziału akcja zacznie się bardziej rozkręcać i zrobi się dramatycznie. Jak myślicie co Miley ukrywa przed Seleną i czy rzeczywiście ktoś ich śledzi? Jak tak to kto?
I przypominam 5 komentarzy=kolejny rozdział :-)

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Rozdział 3



Hej ludzie. Jestem Klaudia Schmidt i razem z Claudią Maslow będę od teraz tutaj współtwórcą.  Wracamy z blogiem i nie zamierzamy go usuwać. Jest to mój pierwszy blog i pierwszy rozdział więc proszę o wyrozumiałość :-). Notki będą dodawane tak często jak tylko będzie to możliwe. Dobra, nie przynudzam więcej. Tyle ode mnie i zapraszam. Mam nadzieję, że wam się spodoba :-)


Rozdział 3
Obudziłam się w południe z potwornym bólem głowy. Nie wiele pamiętałam z wczorajszej imprezy. Jedyne co mi się przypomniało to taniec z Jamesem, potem alkohol poszedł w ruch i tu film mi się urwał. Wczorajszy wieczór był naprawdę dziwny. Jeszcze to tego słowa tego wysokiego blondyna, abym uważała na Jamesa. Jestem prawie pewna, że się przyjaźnią, więc chyba by mnie ostrzegał przed własnym kumplem, nie? Nic z tego nie rozumiałam. Wszystko było strasznie skomplikowane, a ja w tym momencie nie miałam ochoty o tym myśleć. Postanowiłam wstać i się jakoś ogarnąć. Poszłam do łazienki i wyszłam ubrana. Zeszłam na dół do kuchni, aby przygotować sobie jakieś śniadanie. Wzięłam swój telefon aby sprawdzić, czy ktoś próbował się ze mną skontaktować. Była wiadomość od mamy, że są na miejscu, i że im przykro, że odjechali bez pożegnania. Akurat. Nagle zaczęli się mną interesować. Zawsze musiałam radzić sobie sama. Niby miałam rodziców, którzy mnie ponoć kochali, ale zawsze brakowało mi tego ciepła i troski z ich strony. Normalne matki pytają dzieci po powrocie ze szkoły co tam nowego się dziś wydarzyło jednocześnie podając im ciepły obiad. A moja? Nigdy nie pytała o szkołę, o oceny. Niezbyt się tym interesowała. Fakt, nie byłam najgorszą uczennicą, ale do prymusów też nie należałam. Pamiętaj jak kiedyś, kiedy byłam jeszcze w 1 klasie gimnazjum chciałam zwrócić ich uwagę i przez tydzień nie chodziłam do szkoły. Myślałam, że się wkurzą i może w końcu się mną zainteresują. A tu zero reakcji. Jak się dowiedzieli po miesiącu to stwierdzili, że musiałam mieć jakiś ważny powód, żeby nie chodzić do szkoły i w sumie nic wielkiego się nie stało. Z moich rozmyślań wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć, a za drzwiami czekał nie kto inny jak uśmiechnięta Miley. Przywitałyśmy się i zaprosiłam ją do środka. Poszłyśmy do salony i usiadłyśmy na kanapie.
-Mogę wiedzieć czemu się tak szczerzysz odkąd do mnie przyszłaś?-zapytałam.
-Oj daj spokój Sel. Wiesz o co mi chodzi.
-No właśnie nie bardzo.-odpowiedziałam trochę zdezorientowana.
- Słuchaj, nie musisz mi ściemniać. Widziałam was wczoraj. – jej mina stopniowo się zmieniała.
Byłam pewna, że chodzi jej o mój wczorajszy taniec z Jamesem. To nie była dla mnie komfortowa sytuacja, ale Mil jest moją przyjaciółką, więc jej mogę powiedzieć o co chodzi.
-Słuchaj. Faktycznie przystawiał się wczoraj do mnie i posunął się o krok za daleko. Niech uważa, gdzie pakuje łapy bo następnym razem nie będę już taka miła.
- Czekaj, o czym ty mówisz? Kyle się do ciebie dobierał?! Przecież to ty go pierwsza pocałowałaś!
- Co takiego?! Ja mówię o Jamesie i co ma do tego Kyle?
- Wczoraj, gdy wracałam po imprezie przechodziłam koło twojego domu. Był z tobą Kyle. Śmiałaś się tak głośnie, że było cię słychać w promieniu kilometra, a potem go pocałowałaś. I na zwykły pocałunek to to nie wyglądało.
- Ja się całowałam z Kylem?!
-No właśnie ci to mówię. Nie pamiętasz?
- Niestety nie. Ostatnie, co sobie przypominam, to jak się wkurzyłam na Jamesa i postanowiłam trochę wypić.
-No właśnie widać te twoje „trochę”. Hahaha.
-Dzięki, nie ma to jak wsparcie ze strony przyjaciół. Lepiej mi poradź, co ja mam teraz  zrobić. – westchnęłam.
- A co miałaś na myśli, że James posunął się o krok za daleko i pchał łapy tam gdzie nie trzeba. Wy chyba nie…
- NIE! No coś ty! – nie dałam jej dokończyć i od razu zaprzeczyłam. Opowiedziałam jej jak to wszystko się potoczyło.
- Mówiłam ci, że James do grzecznych chłopców nie należy. A ten jego kumpel ma rację. Będzie lepiej jak będziesz na niego uważała. – odpowiedziała Miley. - To nie jest facet dla ciebie.
- Może i masz rację.
- Pewnie, że mam. Zostaw Jamesa i zajmij się Kylem. – dodała z uśmiechem na twarzy.
- A co to miało znaczyć? – zapytałam również z uśmiechem.
- Widać, że mu się podobasz. A on tobie chyba też. Nie mylę się prawda?
W sumie sama tego nie wiedziałam. Kyle to fajny facet. Jest miły, troskliwy, zabawny, przystojny. Ale jest też coś w Jamesie co mnie intryguje, pomimo że może nie jest to dla mnie do końca bezpieczne.
- Może tak, może nie. – nie wiedziałam co odpowiedzieć, więc myślałam, że tak jakoś odbiegnę od tematu.
- Czyli mam rozumieć, że będziesz się ze mną bawić w wyliczanki i nic mi nie powiesz?
Jednak to prawda, że prawdziwa przyjaciółka cię zawsze wyczuje.
- Jak na razie muszę to wszystko sobie poukładać. Za dużo się ostatnio dzieje.
- Rozumiem cię. Ale wiedz, że jak będziesz miała jakikolwiek problem to wal do mnie o każdej porze dnia i nocy.
- Dzięki wielkie. I ty też.
- Zapamiętam, nie bój się. Ja takich zaników pamięci, jak ty po wczorajszym to nie mam. – Uśmiechnęła się i mrugnęła do mnie.
- Muszę ci się przyznać, że pierwszy raz się tak upiłam i przysięgam nigdy więcej. Od rana głowa mi tak nawala, że ledwo wytrzymuję.
- Ja mam na to niezły sposób.
- Jaki? – Byłam ciekawa i bardzo chciałam, aby wszystkie moje dolegliwości minęły.
- Spacer połączony z zakupami, co ty na to?
- Nie chce mi się wychodzić z domu.
-Oj nie gadaj tylko się rusz leniu. Bierz torebkę i wychodzimy.
- Ale… - zaczęłam.
- Nie ma żadnego ale. No dalej ruszaj się.
- Nie wygram z tobą, prawda?
- Nie. Szanse są jak jeden do miliona.
- No niech ci będzie.
Spakowałam do torebki potrzebne rzeczy i już miałyśmy wychodzić. Otworzyłam drzwi, a w nich stała osoba, której wcale się nie spodziewałam. 


  ********************
I jak wam się podoba? Jak myślicie kogo Selena spotkała za drzwiami? Czekamy na wasze komentarze. Do nn :-)
5 komentarzy = następny rozdział :-)