wtorek, 30 kwietnia 2013

Rozdział 6



Rozdział 6
*Per. Seleny*
Czas na zemstę kochaniutka… -Powiedział James. Nie wiedziałam co on może chcieć. O co mu może chodzić. Jaką zemstę?
- O czym ty mówisz? – Zapytałam przestraszona.
- Oj proszę cię, nie udawaj niewiniątka. Ostrzegałem cię, że ze mną się nie zadziera bo będzie nie miło. Ale nie posłuchałaś się. Teraz musisz za to zapłacić. – Nadal nie wiedziałam za co chce się zemścić. Przecież ja mu nic takiego nie zrobiłam.
- Słuchaj możesz mówić jaśniej, bo ja nadal nie wiem o co ci chodzi! – Teraz już się wkurzyłam i strach zastąpiła złość.
- A może tak spokojniej i grzeczniej, co? A skoro nie wiesz o co chodzi to już ci wyjaśniam. Albo czekaj pokarzę ci. – Po tych słowach uderzył mnie w policzek. Upadłam na podłogę od jego ciosu. Teraz naprawdę się go przestraszyłam. Zaczęłam cofać się pod ścianę, a James ciągle przybliżał się do mnie. Wiedziałam, że on do delikatnych nie należy. Rzeczywiście, jak się poznaliśmy mówił, że muszę na niego uważać, ale myślałam, że po prostu mnie nie lubi i w ten sposób chce mnie spławić.
- Teraz wiesz o co chodzi? Następnym razem zanim mnie spoliczkujesz zastanowisz się sto razy.– Powiedziawszy to podniósł mnie z ziemi.
- Mnie się nie ignoruje. Ja zawsze dostaje to co chcę. – Mówił to patrząc mi prosto w twarz. Jego oczy były strasznie dziwne. Takie nienaturalne. Coś mi w nic nie pasowało. Wyglądały jak…po narkotykach?
- Proszę, nie rób mi krzywdy. – W tej chwili bałam się go bardzo. Wiedziałam co narkotyki robią z człowiekiem.
- Teraz już jest za późno. – Wysyczał mi do ucha. Przycisnął mnie do ściany tak, że nie mogłam się w cale ruszyć. Zaczął mnie całować. Najpierw w usta, potem po szyi i dekolcie. Próbowałam się wyszarpać, ale niestety na marne. On jest ode mnie znacznie silniejszy. Wiedziałam, że nie mam żadnych szans na ucieczkę. Łzy zebrały mi się w oczach.
- James proszę cię, nie rób tego. – Błagałam go, ale on nic nie odpowiedział. Po chwili poczułam jego rękę pod swoją bluzką. Błądził nią po całych moich plecach. Potem zjechał dłońmi na mój tyłek. Przypomniała mi się ostatnia impreza.
- Piękna, ja dopiero się rozkręcam. – Odezwał się po czym włożył mi rękę do spodni. Miałam już tego dość. To nie może się tak skończyć. Nie dam się wykorzystać. Gdy James odsunął się ode mnie na krótką chwilę, wykorzystałam moment i kopnęłam go w krocze. Zgiął się w pół i upadł na ziemię.
Rzuciłam się do wyjścia. Musiałam się spieszyć, bo rozwścieczony James czołgał się w moją stronę. Miałam mały problem z otworzeniem drzwi, ale w końcu się udało. Wybiegłam z budynku i pędziłam w stronę domu. Chłopak jeszcze coś krzyczał za mną, ale go nie słuchałam.  Łzy skapywały mi po policzkach. Nie wiedziałam, że on naprawdę jest do czegoś takiego zdolny. Myślałam, że tylko próbuje mnie wystraszyć. Byłam już na swojej ulicy, a od domu dzieliło mnie zaledwie kilkanaście metrów. Nagle wpadłam na kogoś.
- Ja… prze… przepraszam. Nie zauważyłam pana. – Przez załzawione oczy niewiele widziałam. Dopiero, gdy „nieznajomy” odpowiedział, że nic się nie stało zorientowałam się, że to Jake.
*Per. Jake’a*
Wyszedłem do sklepu zrobić małe zakupy. Dopiero się wprowadziłem, więc moja lodówka świeciła pustkami. Ciągle myślałem co mogę zrobić, aby moja ukochana do mnie wróciła. Zamyślony tak szedłem przez ulicę, nie zwracając uwagi na rzeczywistość, dopóki na kogoś nie wpadłem.
- Ja… prze…przepraszam. – Powiedziała dziewczyna.
- Nic się nie stało. – Odpowiedziałem. Dopiero teraz zauważyłem, że to Selena. Wyglądała na załamaną. Cały makijaż miała rozmazany, a łzy ciągle spływały po jej twarzy.
- Selena? O mój boże, co ci się stało? – Naprawdę się zaniepokoiłem. Nigdy nie widziałem jej w takim stanie.
- Ja… i potem on… - Próbowała coś mi powiedzieć, ale niestety nie mogła. Była wciąż w szoku. Nie wiedziałem o co jej może chodzić, ale pomyślałem, że zapytam ją o to później. Najważniejsze jest teraz aby mogła się uspokoić i była bezpieczna.
- Ja poszłam tam… zaufałam mu… - Nadal jej nie rozumiałem.
- Ciiiii. Już dobrze. Spokojnie. Nic nie mów. –Przyciągnąłem dziewczynę do siebie, a on wtuliła się we mnie jak małe dziecko w swoją mamę. Moje serce zaczęło szybciej bić.
- Może odprowadzę cię do domu? – Zapytałem niepewnie po dłuższej chwili stania na ulicy. Dziewczyna tylko kiwnęła głową na tak.
Nie wiem co się stało, ale muszę się tego dowiedzieć i jakoś jej pomóc. Nie mogę znieść widoku zapłakanej Seleny. Tak mi jej szkoda.
Właśnie weszliśmy do jej domu. Dziewczyna padła na kanapę i znowu się rozpłakała, tylko tym razem jeszcze bardziej.
- Może zrobić ci coś do picia albo do jedzenie? – Zapytałem.
- Herbatę. – Tylko tyle uzyskałem w odpowiedzi, ale nie chciałem jej na razie męczyć.
- Powiesz mi co się stało? – Bardzo chciałem jej pomóc.
- Może nie teraz.
Po chwili usłyszałem dzwonek do drzwi. Sel się aż wzdrygnęła.
- Nie otwieraj!!! – Krzyknęła tylko.
- Dlaczego? Może to coś ważnego.
- Może masz rację. Ale najpierw spójrz w wizjer i powiedz mi kto tam stoi, ok?
- To twoja przyjaciółka, Miley.
- Wpuść ją. – Powiedziała i znów opadła bezsilna na kanapę.
- O cześć. Jake, tak?
-Tak.
- Jest Sel?
- Tak jest, ale w nienajlepszym stanie. – Wpuściłem szatynkę do środka i wskazałem na miejsce gdzie przebywała brunetka.
- O matko! Co jej się stało? – Zapytała z przerażeniem.
- Nie mam pojęcia. Spotkałem ją w takim stanie na ulicy i przyprowadziłem do domu. Nic nie powiedziała konkretnego. Mówiła tylko półsłówkami. Ledwo można ją było zrozumieć.
- A co w o ogóle powiedziała?
- Wspomniała coś o zaufaniu, i że gdzieś poszła i chyba jeszcze coś o jakimś chłopaku. Ja pójdę na zakupy. Zrobię i dla siebie i dla Sel bo widzę, że u niej też pusto w kuchni. A ty spróbuj z nią jakoś pogadać, bo mi nie chce nic powiedzieć.
- Jasne. To pa.
- Do zobaczenia. – Wyszedłem z domu Sel mając nadzieję, że Miley się czegoś dowie.
*Per. Miley*
- Selena, proszę porozmawiaj ze mną.
- Ale ja nie wiem jak ci to powiedzieć. – Mówiąc to wciąż płakała. – To takie trudne.
- Jeśli komuś się wyżalisz, to będzie ci lepiej, zobaczysz.
- Zgoda, ale obiecaj, że nikomu tego nie powiesz.
- Obiecuję.
- Na pewno?
- Na pewno.
- Ok. W takim razie ci powiem.
- Zamieniam się w słuch. Tylko chciałabym wiedzieć dlaczego tak uciekłaś z centrum handlowego bez jakiejkolwiek wiadomości. Martwiłam się o ciebie.
- Ja chciałam cię powiadomić, ale on powiedział, że wysłał ci sms’a.
- Ale jaki on? Kyle?
- Nie. Nie chodzi mi o Kyle’a. – Sel była bardzo roztrzęsiona.
- Skoro nie o niego to o kogo?
- O Jamesa.
- Jamesa? – Zapytałam z niedowierzaniem.
- Tak. – Odpowiedziała z trudem.
„ I wszystko jasne” pomyślałam sobie. Ciekawa jestem co wymyślił tym razem.
- Mówiłam ci, że on potrafi być groźny. Czy on coś ci zrobił? – Naprawdę byłam ciekawa. Bałam się o Sel. Byłą moją najbliższą przyjaciółką. Nie chciałam, by cierpiała przez kogoś takiego jak Maslow.
- On…on…

5 komentarzy=kolejny rozdział :-)

8 komentarzy:

  1. o.O
    Szyybko dawaj nn bo ja tu nie wyrobię zaraz <3

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG nie wiedziałam, że z Jamesa takie ziółko;p rozdział niesamowity, zresztą jak zawsze^^

    OdpowiedzUsuń
  3. chciałaś 5 komentarzy to masz^^ teraz się nie wymigasz;D już się nie mogę doczekać następnego rozdziału;p

    OdpowiedzUsuń
  4. dawaj dawaj dawaj następny :** genialny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  5. ale już!pisz nn rozdział ! SUPER <3

    OdpowiedzUsuń
  6. proszę o kolejny Rozdział *.* cudny cudny

    OdpowiedzUsuń