piątek, 26 kwietnia 2013

Rozdział 5



Rozdział 5
*Per. Jamesa (tego samego dnia, rano)*
Obudziłem się z wielkim bólem głowy. No tak. W końcu wczoraj sporo wypiłem. Ogarnąłem się i zszedłem na dół do kuchni po jakieś leki, które postawiłyby mnie na nogi. Znalazłem proszki, które błyskawicznie przywróciły mnie do życia. W salonie zastałem chłopaków z butelkami wody.
- Co, kacyk męczy? – Zapytałem ironicznie.
- A weź spadaj i nic mi nie mów. Łeb mi tak napierdala, że zaraz zwariuje. – Odezwał się Carlos.
- Trzeba było tyle nie chlać wczoraj. – Odpowiedziałem.
- Trzeźwy się odezwał. – Wtrącił Logan.
- Dobra chłopaki. Każdy z nas wypił nie mało i tyle. Trzeba teraz w spokoju i ciszy odchorować. Dajcie sobie choć raz spokój z tymi kłótniami. – Powiedział blondyn. On zawsze był z naszej czwórki najrozsądniejszy i przywoływał nas do porządku. Czasami to jest wkurzające, ale gdyby nie on to pewnie nie raz już skończylibyśmy w areszcie. Więc ma to też swoje dobre strony.
- A ty lepiej mów jak ci poszło z ta panną. Jak jej było na imię? – zapytał mnie Logan
- Selena.
- Niezła z niej sztuka.
- Też tak myślałem.
- Ale? – Dalej ciągnął mnie za język.
- Ale po wczorajszym jej nie odpuszczę.
- Co się stało? – Zainteresował się Carlos.
- Zaprosiłem ją do wolnego. Tańczyliśmy sobie, i w końcu ręce położyłem na jej tyłku. Nic wielkiego. Myślałem, że jej się spodoba i liczyłem na miłą noc, a ona zrobiła z tego aferę i jeszcze do tego mnie spoliczkowała szmata.
- Co zamierzasz zrobić? – Spytał Kendall.
- Jeszcze nie wiem, ale na pewno nie przepuszczę jej tego płazem. Ze mną nie warto zadzierać. Ostrzegałem ją wcześniej. Nie posłuchała i teraz za to zapłaci.
- Tylko nie wpakuj się w jakieś gówno. – Ostrzegał Carlos.
- Ta, ta jasne. – Powiedziałem na odczepnego, bo nie miałem ochoty słuchać ich kazań. Jeszcze próbowali by mi odradzić zemstę, ale ja już postanowiłem. – Idę się przewietrzyć. Spacer dobrze mi zrobi.
Wziąłem kurtkę i wyszedłem. Założyłem kaptur i ciemne okulary, żeby nikt mnie nie poznał. Chciałem pobyć sam. Musiałem coś wymyślić jak mam się na niej odegrać. Niestety po dwugodzinnym spacerze nic mi nie przyszło do głowy i postanowiłem wracać. Kiedy byłej już prawie pod domem zobaczyłem jak Sel gada z jakimś kolesiem. Nie miałem pojęcia kto to jest. Nigdy go wcześniej nie widziałem na oczy. Słyszałem urywki ich rozmowy. To co mogłem wywnioskować to to, że kiedyś chyba byli razem i on chce z nią znowu być, a ona nie. Potem przyszła do nich Miley i każde z nich poszło w swoją stronę. Pomyślałem, że ten chłopak może mi się przydać. Trzeba by go przeciągnąć na moją stronę. Chciałem do niego podejść, ale zniknął za zakrętem. Stwierdziłem, że innym razem z nim pogadam, a teraz coś mi kazało iść za dziewczynami. Musiałem uważać, aby mnie nie zobaczyły. Wszystko było dobrze, dopóki Miley się nie potknęła i chyba mnie zauważyła, ale w porę zdążyłem się schować. Poszły dalej już nie odwracając się. Kierowały się do pobliskiego centrum handlowego. Wszedłem za nimi. Łaziły od sklepu do sklepu, a ja już miałem dość. Ile laski mogą tak wytrzymać? Ale czekałem mając nadzieję, że coś się wydarzy. Coś co mi pomoże. Nie myliłem się. Dziewczyny wyszły z jakiegoś butiku czy coś, nie znam się na tym i wtedy się rozdzieliły. Teraz miałem swój czas by działać.
*Per. Seleny*
- Sel, poczekasz na mnie chwilę, bo chyba zostawiłam telefon w przymierzalni w tym poprzednim sklepie? – Powiedziała Miley.
- To już druga rzecz, której dziś zapomniałaś. Co ty taka rozkojarzona jesteś?
- A nie wiem. Każdy ma gorsze dni, nie? Poczekaj tu, a ja zaraz wracam.
- Ok.
Usiadłam na ławce w oczekiwaniu na przyjaciółkę. Nie było jej przez chwilę więc wyjęłam telefon i zaczęłam na nim grać. Nagle ktoś podszedł do mnie z tyłu zakrywając mi oczy. Byłam pewna, że to Mil.
- No nareszcie jesteś. Gdzie cię na tyle czasu wcięło? Gdzie ty się podziewasz, co?
- W twoich snach skarbie, a może powinienem powiedzieć koszmarach. – Powiedział do mnie ktoś ochrypłym głosem. Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyła Jamesa.
- Co ty tu robisz? – Szczerze, to  go się trochę wystraszyłam.
*Per. Jamesa*
- Wiesz, postanowiłem się z tobą pogodzić i przeprosić cię za swoje wczorajsze zachowanie.
- Naprawdę?
- Tak. Wiem, nie powinienem tego robić, ale byłem już lekko pijany więc sama rozumiesz. To co, jest szansa, że mi wybaczysz?
- Jest. – Dziewczyna uśmiechnęła się.
- To może na przeprosiny dasz się namówić na pizze, co?
- Jasne, z chęcią bo przyznaję trochę zgłodniałam. Ale muszę powiadomić Mil, żeby się nie martwiła.
- To czekaj, ja jej wyślę esa.
- Masz jej numer?
- Tak, a czemu to cię tak dziwi?
- No bo wy dwoje się tak różnicie i myślałam, że nie przepadacie za sobą.
- Pozory mylą piękna. – Uśmiechnąłem się. Tylko ja wiedziałem o co chodzi. Udawałem, że wysłałem Miley sms. Jej też się należy kara za to co kiedyś zrobiła. Jak się trochę pomartwi, nic jej się nie stanie, a ja i tak się jeszcze jej odpłacę. Wszystko w swoim czasie.
- Wiesz, znam świetną drogę na skróty. – Odezwałem się.
- Ok, to prowadź.
Weszliśmy w pewnym momencie do starego i opuszczonego magazynu na końcu uliczki. Powiedziałem jej, że musimy przejść przez ten magazyn, a z drugiej strony są drzwi. Gdy tam weszliśmy, zamknąłem drzwi. Jedyne drzwi.
- Co ty robisz? – Spytała dziewczyna.
- Czas na zemstę kochaniutka…
********************
Co planuje James w związku z Sel? I o co chodzi mu z Miley? Odpowiedzi w komentarzach
5 komentarzy=nowy rozdział :-)

8 komentarzy: