czwartek, 27 czerwca 2013

Rozdział 13



Rozdział 13

Kolejny zwykły poranek. Kolejny niczym nie różniący się od innych dzień. Kolejne zmartwienia zaprzątające moją głowę i myśli. Naprawdę mam tego wszystkiego dość. Czemu choć jeden raz w życiu nie mogę być szczęśliwa? Choć raz nie musieć się niczym martwić i nie przejmować się niczym? Czy to naprawdę aż tak wiele? Jak na razie wszystko się pieprzy i nic nie idzie po mojej myśli: moja najlepsza przyjaciółka potwornie mnie oszukała, facet który prawie mnie zgwałcił nagle chce być moim przyjacielem, mój były nie potrafi zrozumieć, że już nigdy nie będziemy razem i do tego moi rodzice wyjechali na drugi koniec kraju zostawiając mnie tu samą z moimi problemami. A ja… Ja najzwyczajniej w świecie już sobie z tym wszystkim nie radze. To mnie przerasta.
Postanowiłam wyjść na spacer. Chodząc po pobliskim parku mijałam wiele osób. Małe, roześmiane dzieci, które nie mają żadnych zmartwień, które nie wiedzą co je czeka w przyszłości. Młodych, zakochanych ludzi niezdających sobie sprawy, że kiedyś ich cudowna bańka mydlana pryśnie. Starsze osoby, które póki mogą wykorzystują swój ostatni czas. A pomiędzy nimi ja. Nic nie znacząca i niczym nie wyróżniająca się dziewczyna.
Spacerując tak zastanawiałam się co dalej ze mną będzie. Jak będzie wyglądało moje życie bez Miley i rodziców. Jak powinnam się teraz zachować i co zrobić. W sumie nie wiele. Co ja wróżka jestem, żeby naprawiać błędy innych ludzi? Tak dobrze to nie ma. Zmęczona wróciłam do domu i zasiadłam przed telewizorem. Było już popołudnie a ja nie miałam na nic ochoty. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Hej Sel.
- Jake co ty tu znowu robisz? Proszę cię, daj mi spokój. Chcę być sama.
- Chciałem się tylko dowiedzieć co u ciebie i jak się czujesz. Ostatnio jak cię widziałem nie byłaś w najlepszym stanie.
- Dzięki. Dziewczyny lubią to słyszeć.
- Sory, nie chciałem cię urazić.
- Spoko, nic się nie stało. Wiem, że jak królowa piękności to ja nie wyglądam, a w tamtym momencie to już szczególnie.
- Dla mnie zawsze jesteś piękna.
- Jake nie zaczynaj znowu.
- Przepraszam, zapomniałem się. – chłopak na chwilę zamilkł – Kontaktowałem się ostatnio z Miley, by się dowiedzieć co u ciebie, ale niewiele mi powiedziała. Wiem tylko tyle, że obiecała ci, że to będzie wasza tajemnica i nikomu nic nie powie.
- Taaaaa, utrzymywanie różnych rzeczy w tajemnicy świetnie jej wychodzi.
- Co masz na myśli?
- Ostatnio się trochę pokłóciłyśmy. I właśnie poszło o pewną tajemnicę.
- Może mógłbym ci jakoś pomóc?
- Nie trzeba. Sama to muszę załatwić.
- Jak wolisz, ale pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.
- Zapamiętam.
- Przepraszam cię, ale musze już lecieć. Umówiłem się z kumplem.
- Jasne. I mimo wszystko dzięki, że wpadłeś.
- Nie ma za co. Cześć.
- Cześć.
Wróciłam do wcześniej przerwanej czynności, czyli oglądania telewizji. Niestety, tym razem znów ktoś postanowił mi przeszkodzić. Tym razem to był dzwoniący Kendall. Odebrałam telefon i zaczęłam rozmowę.
- Cześć. Co jest?
- Siema. Mam towar.
- Świetnie. To kiedy mogę po niego przyjść?
- Jak chcesz mogę ci teraz podrzucić, albo wpadnij wieczorem bo robimy imprezę. Będzie jedna osoba więcej.
- Nie wiem czy to dobry pomysł. Nie mam nastroju.
- Oj nie daj się prosić. Rozerwiesz się, zabawisz, potańczysz. Co masz lepszego do roboty?
- Posiedzę w szlafroku przed telewizorem?
- A co ty własna babcia jesteś?
- Dobra, niech ci będzie. Wpadnę wieczorem.
- Ok, to czekamy.
- A Kendall jeszcze jedno. Skąd masz mój numer?
- Od Jamesa. Nie chciało mi się iść to postanowiłem zadzwonić.
- Ale ty wiesz, że mieszkam od ciebie 2 minuty drogi? – zapytałam z wyczuwalnym śmiechem w głosie.
- Oj daj mi spokój. Leń jestem i nic na to nie poradzę.
- Nie skomentuję tego. – zaczęłam się śmiać.
- Jakaś ty miła. – powiedział Schmidt z sarkazmem.
- Dobra, już nic nie mówię. Widzimy się potem. Na razie.
- Na razie.
***kilka godzin później***
Wyszykowałam się i byłam gotowa do wyjścia. Już po chwili stałam przed domem chłopaków.
- Siema. – drzwi otworzył mi średniego wzrostu Latynos – Jesteś Selena, zgadza się?
- Tak, to ja.
- Kendall uprzedzał, że wpadniesz. Śmiało zapraszam.
Weszłam nieśmiało do środka. Było sporo osób, Na moje nieszczęście nikogo z nich nie znałam.
- Ja musze lecieć do innych gości, a ty się rozgość i baw się dobrze.
- Dzięki, postaram się.
Po chwili obok mnie pojawił się James.
- Cześć. Myślałem, że już nie przyjdziesz.
- Jak widzisz się pomyliłeś.
- Wyglądasz bardzo ładnie i sexy.
- Dziękuję. Chyba.
- A i mam nadzieję, że zgodzisz się ze mną raz zatańczyć? – zapytał niepewnie.
- Płonne nadzieje.
- Czemu?
- Jeszcze się pytasz? Nie zapomniałam co ostatnio chciałeś mi zrobić, albo wtedy jak tańczyliśmy ze sobą.
- Już ci to wyjaśniałem: podczas tańca byłem pijany, a wtedy… to wszystko przez te narkoytyki.
- Nie pij, nie ćpaj. Wtedy pogadamy. – odeszłam od niego kierując się w stronę Kendalla, którego zobaczyłam w pobliżu.
- Cześć. Masz to, o co prosiłam?
- Tak, trzymaj. – podał mi niewielką torebkę z 4 tabletkami.
- Dzięki. Tu masz kasę. – podałam mu banknoty. – A tak w ogóle co to jest?
- To jest moja droga tak zwana „piguła szczęścia”. Po jej zażyciu rozluźniasz się, zapominasz o wszystkich problemach i zmartwieniach. Po prostu czujesz się błogo, jak w raju.
- Mam nadzieję, że zadziała.
- Nie ma innej opcji. I spokojnie.” Pigułka szczęścia” nie jest za szkodliwa. Powoduje tylko maleńką utratę pamięci. To wszystko.
- Ok, dzięki za wszystko.
- Nie ma sprawy. Lecę bo Carlos mnie woła. Później pogadamy.
- Ok.
Otworzyłam opakowanie i wzięłam jedną tabletkę. Przyjrzałam się jej uważnie. Wyglądem nie różniła się wcale od innych leków, które zażywają chorzy ludzie. Przez chwilę wahałam się czy ą wziąć, ale nie mogę się teraz wycofać. Zażyłam ją. Po chwili zaczęło mi się kręcić w głowie. Potem film mi się urwał…

***************
Jak myślicie: co się dalej stało? 
10 komentarzy=kolejny rozdział ;-)

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Rozdział 12

Przepraszam za moją długą nieobecność, ale w powodu popraw i końca roku nie miałam czasu na pisanie. Ale jest jeszcze jedna sprawa wymagająca wyjaśnienia: odejście Claudii. Będzie mi jak i wam jej strasznie brakowało. To dzięki niej i przy jej pomocy zaczęłam pisać. Jestem jej za to ogromie wdzięczna i nigdy jej tego nie zapomnę. Ten rozdział dedykuję właśnie jej.

Rozdział 12



Nie wiedziałam co mam zrobić w tej chwili. W domu miałam rozsypaną na stole marihuanę, a przede mną stała moja rodzicielka. Jak ja jej się teraz wytłumaczę?
- Mama? A co ty tutaj robisz?
- Nie mogę wrócić już do własnego domu i do mojej kochanej córki?
- Jasne, że możesz ale z tego co pamiętam mieliście wrócić za dwa tygodnie.
- To prawda. Ale kilka rzeczy uległo zmianie.
- Jakich rzeczy? I gdzie jest tata?
- Parkuje samochód w garażu. Zaraz do nas dołączy. A tymczasem możemy wejść do środka zamiast rozmawiać tu na zewnątrz?
- Tak, jasne. -  I co ona powie na narkotyki? To prawda, nigdy się mną szczególnie nie interesowała, ale ślepa ani głupia to ona nie jest i zaraz albo ona albo ojciec zorientują się co jest na stole w jadalni. Może i zbytnio ich nie obchodzę, ale tego mi nie przepuszczą.
- O czym chciałaś ze mną porozmawiać mamo?
- Nie ja, tylko my z ojcem. Mamy ci coś ważnego do zakomunikowania, ale to zaraz. Najpierw pójdę odstawić walizkę do pokoju.
- Ok. Poczekam.
Gdy moja matka zniknęła za drzwiami pokoju popędziłam do jadalni. Szybko wyrzuciłam marihuanę do kosza na śmieci. Mam nadzieję, że niczego nie zauważy. Usłyszałam otwieranie drzwi frontowych. To był tata.
- Cześć córciu.
- Cześć.
- Musimy z tobą poważnie porozmawiać.
- Wiem. Mama mi już wspominała. To możemy przejść do sedna? Powiecie mi o co w końcu wam chodzi? – zapytałam, gdy moja rodzicielka wróciła do nas.
- Chodzi o to, że ja i tata dostaliśmy bardzo korzystne oferty pracy.
- W takim razie bardzo się cieszę. Nie wiem, z czego robicie taki problem. – Ukrywałam przed nimi wszystko co się zdarzyło w ciągu ostatnich kilku dni. Wiele się od tego czasu zmieniło. Ja się zmieniłam. Nie dawałam po sobie poznać, że niektóry rzeczy i sprawy mnie przerosły i nie daję sobie z nimi rady. Z resztą, oni i tak nic by z tym nie zrobili i stwierdzili by, że sobie sama świetnie dam radę, bo nie jestem już małą dziewczynką.
- Selena, chodzi o to, że ta praca jest w Nowym Jorku. Będziemy musieli się przeprowadzić tam.
- Słucham? – myślałam, że się przesłyszałam.
- Tak. Znaleźliśmy już mały domek, który w sam raz nam wystarczy. A wyjazd jest jutro rano.
- Czyli mam rozumieć, że tak po prostu z dnia na dzień informujecie mnie o przeprowadzce do Nowego Jorku, jakby to była najnormalniejsza i codziennie wykonywana czynność?
- Kochanie, nie denerwuj się. – uspokajała mnie mama – daj nam dokończyć.
- Niech wam będzie.
- Postanowiliśmy z mamą, że nie będzie to dla ciebie dobre, jeśli non stop będziesz zmieniała miejsce zamieszkania. Zadomowiłaś się już tu, znalazłaś na pewno nowych znajomych i przyjaciół.
Znajomych. Przyjaciół. Od teraz nie wiedziałam co oznaczają te słowa. Czemu? Bo zostałam potwornie oszukana. Nie myślałam nigdy, że moja najlepsza przyjaciółka będzie zdolna do czegoś takiego. Bolało mnie to cholernie i nie wiedziałam, jak sobie mam z tym poradzić. Takiej Miley nie znałam i nie podejrzewałabym nigdy jej o coś takiego. A jednak okazuje się, że tak naprawdę nigdy nie znamy drugiego człowieka i nie wiemy ile skrywa przed nami tajemnic.Tylko czy wszystkie chcielibyśmy poznać?
- Selena, czy ty mnie w ogóle słuchasz? – spytał ojciec.
- Co? A, tak. Przepraszam, zamyśliłam się.
- Dobrze, więc powtórzę jeszcze raz. Postanowiliśmy, że zostawimy ci ten dom i będziesz tu mieszkać, natomiast my przeprowadzimy się do Nowego Jorku. Na razie są wakacje, więc masz trochę odpoczynku od szkoły, ale on nowego roku szkolnego widzę cię na studiach młoda damo. Póki będziesz się uczyć, nie musisz pracować, a ja i mama będziemy opłacać wszystko, więc o pieniądze nie musisz się martwić.
- Czyli mam rozumieć, że zostawiacie mnie tu samą? – w sumie to żadna nowość. Ciągle pracowali albo wyjeżdżali w delegacje więc to tak jakby ich ciągle nie było.
- Jesteś pełnoletnia. Masz 19 lat. Poradzisz sobie. Dobrze wiesz, że w razie jakichkolwiek problemów, od razu możesz do nas dzwonić.
- Wiem.
- Córciu uwierz, że to jest dla nas bardzo trudna decyzja, ale nie mogliśmy postąpić inaczej. Chcemy twojego szczęścia.
Niech uważają, bo jeszcze kupię te ich bajeczkę.
- A teraz idziemy się spakować i odpocząć bo o 8:00 mamy samolot.
- Ok, ja pójdę się przejść.
Szłam najpierw przez park, zaczynało się już pomału ściemniać, a słońce było tuż nad horyzontem. Przemierzałam ulice LA w poszukiwaniu… . No właśnie czego? Sensu życia? Zdecydowałam, że skoro powiedziałam A, to trzeba też powiedzieć B. Nie wiem jakim cudem znalazłam się pod domem chłopaków. Zapukałam ostrożnie. Drzwi otworzył mi Kendall.
- Siema, co ty tutaj robisz?
- Tak przechodziłam, ale jak przeszkadzam to mogę sobie iść.
- Nie , coś ty. Wejdź.
Weszłam do środka. Byłam tu dopiero drugi raz. Ich dom był naprawdę ogromny.  Z pierwszego nie wiele pamiętam, bo nieźle się upiłam. Kendall zaprowadził mnie do salonu, gdzie usiedliśmy.
- Podejrzewam, że jeszcze nie próbowałaś towaru? – odezwał się blondyn.
- Nie. Starzy przyjechali i musiałam wszystko wyrzucić.
- Uuuu, to kiepsko.
- Ale mam do ciebie prośbę.
- Mam ci załatwić kolejną działkę?
- Tak, ale coś słabszego niż marihuana. Żeby zapomnieć i oderwać się na chwilę od wszystkiego.
- Zgoda.
- I jak możesz to na jutro.
- Da się zrobić.
Nagle drzwi kuchni się otworzyły i wyszli z niej pozostali domownicy.
- A co się tutaj dzieje? – spytał Logan – O cześć piękna.
- Proszę, kto się pojawił? Facet, który znowu chce dostać w pysk? Póki co pamięć mam dobrą i pamiętam o naszym ostatnim spotkaniu. - Dobrze pamiętałam, jak szłam ulicą, a ten podszedł i klepnął mnie w tyłek. Niech sobie na za wiele nie pozwala.
- O jaka niewyparzona buzia. Zupełnie cię nie poznaje.
- I lepiej dla ciebie, żebyś nie poznał. A jeśli powtórzy się tamta sytuacja to gorzko pożałujesz. - powiedziałam z groźną miną.
- Spokojnie Sel, wyluzuj. Jesteś coś spięta dziś. – podszedł do mnie James. –Zostawcie nas samych.
- Bo może mam powód?
- Mów co się dzieje.
- Moi rodzice dostali pracę w Nowym Jorku i jutro rano się tam przeprowadzają, a ja sama zostaję tutaj.
- Oj nie martw się. Będzie dobrze.
- Teraz będziesz udawał mojego przyjaciela?
- Próbuję ci tylko pomóc.
- Obejdzie się bez. A teraz pozwól, że wrócę do siebie. Jak możesz to przekaż Kendallowi, że czekam na niego jutro. Cześć.
- Cześć.
Teraz wracam do domu i jak grzeczna dziewczynka spędzę resztę dnia a rodzicami, a jutro… To się jeszcze zobaczy.

***************
Czy Selena zaczyna się zmieniać? I czy James serio chce jej pomóc czy może to kolejny podstęp?
10 komentarzy=kolejna notka :-)

środa, 5 czerwca 2013

Rozwód.

Dobra, nie przeciągam. Mam to w dupie, szeroko i głęboko. Nie będę się wpierd*lać komuś do bloga, którego JA założyłam. Pozdrówki, ale odchodzę. Tak, dzięki za szczerość. :) Nie interesuje mnie już los tego bloga, jeśli Klaudia Schmidt się nim nie zajmie, blog .. nie wiem, co się z nim stanie, mam to szeroko gdzieś. Przykro mi, że muszę się tak chamsko z wami rozstawać, bo na ogół jestem miła. Przykro mi, i to bardzo. Miałam plany, ale ja się wpieprzać komuś do bloga nie będę. 
Dzięki za uwagę. Żegnam. Cześć.



Claudia Maslow

wtorek, 4 czerwca 2013

Rozdział 11.

Przy­jaciele są jak ciche anioły, które pod­noszą nas, gdy nasze skrzydła za­pom­niały jak latać.
Oczami Seleny:
Zamknęłam za nią drzwi i usiadłam na podłodze. Zakryłam twarz w dłoniach, a po policzku spłynęły łzy. Poczułam się totalnie oszukana. Miałam ochotę zasnąć i nigdy więcej nie otworzyć powiek. Tak na prawdę wszystkich, których tutaj znałam mnie oszukali. Nie miałam nawet czego tu szukać, nie mogłam z nikim szczerze porozmawiać. Może nawet i James zmienił stosunek do mnie, ale to może być znów kolejne zagranie. Nie chcę nikomu znów zbytnio zaufać, przejechałam się na mojej łatwo ufności. Ruszyłam do salonu i włączyłam głośno muzykę. Leciał obecnie Bruno Mars- When I was Your Man. Piosenka z takim klimatem mnie bardziej dobijała, przez co zaczęłam płakać. Nie mam tutaj już nikogo... I wtedy usłyszałam głośnie dobijanie się do drzwi. Zerwałam się migiem z kanapy i ruszyłam otworzyć drzwi. W nich zastałam Kyla. Przywitałam go i wpuściłam do środka. Widząc moje łzy od razu mnie przytulił i zapytał co się stało. Oboje objęci ruszyliśmy do salonu i już miałam mu wszystko opowiedzieć, ale w ostatnim momencie ugryzłam się w język.
-No śmiało. Mi możesz zaufać. Nie martw się, nie skrzywdzę cię.- tak, jak gdyby czytał mi w myślach, że właśnie o to się boję. 
-W takim bądź razie słuchaj.-zaczęłam mu opowiadać całą historię. Widać, że chłopak był przejęty moim losem. Nie byłam jednak pewna, żeby mu coś powiedzieć.
-Nie , muszę to sobie sama poukładać. - przyznałam cicho i otarłam mokre od płaczu policzki.
-James ci coś zrobił?!- zapytał lekko zdenerwowany, a ja zaprzeczyłam.
-Błagam cię, nie mieszaj się. Dobrze?- poprosiłam, a on z trudem się zgodził. Siedzieliśmy przez moment w ciszy, aż wreszcie Kyle znów się odezwał.
-A co z pocałunkiem?- spytał i spojrzał na mnie z zapytaniem. Wtedy przypomniałam sobie, że byłam wtedy całkiem pijana i powinnam mu powiedzieć, że ten gest nic nie znaczył.
-Nie obraź się, ani nie zrozum mnie źle, ale ja byłam pijana i to nie miało nic znaczyć. Pewnie po prostu mi coś odstrzeliło do głowy, to był pewnie napływ energii i już. Na prawdę przepraszam za to, ale to nie miało coś znaczyć.- wyjaśniłam, a widocznie tą wiadomością go rozczarowałam.
-Na mnie już pora. Do zobaczenia.- wstał i ruszył do drzwi, a ja szłam za nim. Zamknęłam je i usiadłam znów na kanapie. Zaczęłam o tym wszystkim myśleć, głowiłam: dlaczego Miley mi nie powiedziała o tym od razu. Zastanawiałam się, dlaczego i czego ona się bała. Gdyby powiedziała mi od razu o tym, co stało się z nią i Jamesem, świat wydawałby mi się inny. A teraz, sama już nie wiem...
Ruszyłam do swojego pokoju i spod łóżka wyjęłam stary pamiętnik. Ostatni wpis był sprzed dwóch lat. Znów wzięłam swój ulubiony, turkusowy długopis i przyłożyłam go do kartki. Pomyślałam; Co mogę napisać po tak długiej przerwie? To tak, jak spotkać swojego przyjaciela po latach i chcieć mu opowiedzieć o wszystkim na raz. Zaczęłam od początku, od tego, jak tu się przeprowadziłam, następnie poznałam przyjaciół, tsa.. Jeśli można ich tak nazwać... Potem policzkowanie sławnej gwiazdy, niedoszły gwałt i teraz to...
Nie wiem, jak sobie z tym wszystkim poradzić. Wiem, że nie mogę już nikomu zaufać. To miasto coraz bardziej mnie przerasta. Wróciłabym na stare śmieci, bądź wyprowadziłabym się na wieś, do babci, chociaż na jakiś czas, ale nie mogę... Coś mnie tu trzyma, ale nie mam pojęcia co. Źle się czuję po sytuacji z Kylem. On jedyny mógł być normalnym, a ja... Ja to po prostu jakoś od siebie odrzuciłam. Chciał mi pomóc, ale ja już nie ufam nikomu, nie zaufam na pewno przez jakiś czas....
A skoro Jamesa tak ciągnie do narkotyków i bierze je tak często, żeby zapomnieć, to... Może i ja bym się dziś rozerwała? Raz w życiu nie zaszkodzi spróbować....
Po tych słowach zamknęłam stary, niebieski zeszyt. Schowałam go tam, gdzie był i zaczęłam głowić nad tym, skąd mogę załatwić najlepszy towar. Pomyślałam, że jedna osoba może mi pomóc. Bez wahania wyjęłam telefon i wykręciłam numer do Jamesa.
*Rozmowa telefoniczna*
J-James S-Selena
J; *śmiech* A mówiłaś, że nie skorzystasz!!!
S; Przestań się cieszyć i powiedz mi, gdzie mogę załatwić jakieś dobre prochy.
J; Serio? Nie żartujesz?
S; Mówię na prawdę.
J; Wyślę Kendalla. On ma dobre i nie mocne.
S; Dzięki. Tyle. Cześć.
J; Yyy.. No cześć.
*Koniec rozmowy telefonicznej*
Spokojnie usiadłam na łóżku i czekałam, aż ktoś zapuka w drzwi. Zeszłam na dół i zrobiłam sobie coś do jedzenia. Gdy kończyłam smażyć jajecznicę, ktoś zaczął pukać do drzwi. Bez wahania rzuciłam fartuch w kąt i ruszyłam otworzyć. Stał w  nich ten sam chłopak, który na imprezie ostrzegał mnie przed Jamesem. Przywitałam go i wpuściłam do środka.
-Serio Selena?- spytał, a ja zrobiłam zdziwioną minę.
-Skąd znasz moje imię?- zapytałam. Nie przedstawialiśmy się. Bynajmniej ja tego nie pamiętam.
-James wiele o tobie mówił. Twoje imię w naszym domu jest bardzo znane.- zaśmiał się i wyjął z kurtki jedną działkę marihuany.
-Nie przedawkuj dziewczyno. Wiesz, że wciągasz się w najgorsze bagno, jakie można się wciągnąć?- dopytywał, a ja przytaknęłam. Nadal jednak zastanawiało mnie, o czym oni tak dyskutują w domu. Zapłaciłam blondynowi, a ten opuścił mój dom. Ruszyłam kończyć posiłek, a następnie go zjadłam. Posprzątałam w domu i usiadłam w jadalni. Patrzyłam na niewielką torebeczkę z proszkiem.Rozsypałam sobie ją w linii prostej i gdy miałam już wciągać usłyszałam kolejne pukanie do drzwi. Wtedy nie spodziewałam się, kto to może być, ale gdy już ową osobę zobaczyła, moje przypuszczenia przeszły najśmielsze oczekiwania...
_______________________________
Claudia Maslow:
I witam Was serdecznie! <3 Boże jak dawno na tym blogu nie było TYLKO MOJEJ notki :C Przepraszam :C To po prostu brak czasu. :C Wiecie.. Szkoła, koniec roku, szał na poprawy i w ogóle. ;/ Ale to nic. Jak Wam się podoba rozdział? Starałam się, bo miałam stąd odejść. Czy to zrobię? Zależy od Was. :) Jeśli mnie zatrzymacie, zostanę. :)
Jak Wam podoba się też nowy wygląd?! Tamten był taki zimny, bo robiony był w zimę, a ten zaś jest ciepły i przynajmniej miły dla oczu, jak dla mnie.
10 komów= kolejny rozdział.
Zasada zawsze musi być.
Czekam na komy <3

niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział 10



Rozdział znowu piszę ja, bo Claudia się trochę pochorowała. Wracaj do zdrowia kochana :-)

Rozdział 10

*Per. Seleny*
- My… - zaczął James.
- Wy… - ciągnęłam go za język.
- My…
- Co wy? Wykrztuś to wreszcie z siebie.
- Ja i Miley byliśmy kiedyś razem.
- Słucham? – nie powiem. Tym to mnie zaskoczył. Ale dlaczego nic nie wiedziałam? Myślałam, że to moja przyjaciółka, która mówi mi o wszystkim. Jednak myliłam się.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej? – zapytałam z wyrzutem Maslowa. Cały strach przed nim minął. Teraz zastąpiła go złość bo zostałam oszukana przez bliską mi osobę.
- Obiecałem Miley. Stwierdziła, że nikt nie powinien się o tym dowiedzieć, a zwłaszcza ty. Ale ja miałem dość tych kłamstw i chcę od teraz być z tobą w 100% szczery.
- Skąd mam wiedzieć czy mówisz prawdę? Że to nie jedna z twoich gierek? – w sumie mógł coś kombinować. Wciąż chyba był zły za ten policzek.
- Nie wierzysz mi? W takim razie zadzwoń i zaproś tu tą swoją przyjaciółeczkę. Zobaczymy co ona ma dopowiedzenia w tej sprawie.
- Z nią to ja sobie porozmawiam później. A teraz powiedz mi jak to się wszystko zaczęło. Przecież wy się nienawidzicie i do tego kompletnie różnicie.
- Jak widać nie wiesz wszystkiego o Miley. Nie masz nawet pojęcia ile skrywa tajemnic.
- A więc przestań mówić zagadkami i mnie oświeć.
- Zaczęło się to jakieś dwa lata temu. Zarówno my, jak i Miley dopiero co się wprowadziliśmy. Nie znaliśmy tu nikogo. Wtedy… byłem innym człowiekiem.
- Chciałeś powiedzieć, że wtedy nie byłeś takim chamem?
- Uważaj na słowa, co? Wcale nie muszę ci niczego mówić. – odezwał się wkurzony Maslow.
- Ok, dobra. Przepraszam. – wolałam nie prowokować sytuacji – Już ci nie przeszkadzam. Kontynuuj proszę.
- Jak już mówiłem nie znaliśmy  tu nikogo z wyjątkiem siebie nawzajem.
- Mówisz o chłopakach, Miley i sobie?
- Dokładnie. Zaprzyjaźniliśmy się wszyscy ze sobą, aż w końcu zacząłem chodzić z twoją przyjaciółką. Wszystko było pięknie, ale do czasu.  Później po kolei wszystko zaczęło się sypać…
- Co się stało? – zaciekawiła mnie jego historia.
- Jak wiesz razem z chłopakami mamy zespół. Wtedy gdy spotykałem się z Miley nasza kariera zaczęła się rozkręcać, a my w jednej chwili staliśmy się bardzo sławni. Nie radziłem sobie z tym. Zacząłem się spotykać z innymi ludźmi. Z resztą nie tylko ja. Logan, Kendall i Carlos też. Miley się denerwowała, że nie poświęcam jej tyle czasu co wcześniej. Do tego stwierdziła, że nie jestem tym samym człowiekiem. Myślałem, że ze mną zerwie, ale ona chciała wyciągnąć mnie i chłopaków z tego dołka. Częściowo jej się to udało. Ale potem było już tylko gorzej…
- Co masz na myśli?
- Przed fanami jestem zwykłym, grzecznymi normalnym chłopakiem. Kiedy mnie nie widzą, jestem sobą.
- Sobą? – zapytałam z niedowierzaniem.
- Tak, sobą. Alkohol i narkotyki czasami pozwalają zapomnieć o tym wszystkim. Żeby nie było, kocham swoich fanów. Bez nich niczego bym nie osiągnął, ale… czasami to wszystko mnie przerasta.
- Rozumiem, ale nie sądzisz, że alkohol i narkotyki nie załatwią sprawy?
- Może i nie, ale dzięki temu zapominam. Ale proszę skończmy już ten temat i wróćmy do tego, o czym rozmawialiśmy.
- Tak, jasne, To… dlaczego ty i Miley zerwaliście?
- Miley nie wiedziała, że nie przestałem ćpać i pić. Kiedyś, gdy robiliśmy imprezę w domu, na którą przyszła znalazła przez przypadek narkotyki. Zadzwoniła na policję. Wylądowaliśmy wszyscy na komisariacie. Tłumaczyliśmy się, że nie mamy pojęcia skąd to się u nas w domu wzięło. A że jesteśmy sławni i dbamy opinię publiczną uwierzyli nam.
- A co było potem? – dopytywałam.
- Potem nawrzucałam Miley  jak mogła tak postąpić. Nawet mnie nie zapytała czy nie wiem skąd się wzięły te prochy, tylko od razu zadzwoniła po gliny. Gdy się dowiedziała, że wcale się nie zmieniłem wkurzyła się ostro. Powiedziała, że z takim człowiekiem jak ja nie chce mieć nic wspólnego.
- Wszystko jestem w stanie zrozumieć z wyjątkiem jednej: dlaczego nic mi nie powiedziała?
- Poczekaj, bo to właśnie będzie w zakończeniu.
- To mów. Słucham.
- Gdy się wprowadziłaś, widziałem, że się zaprzyjaźniłyście. Sądziłem, że jeśli zemszczę się na tobie to jednocześnie zemszczę się i na niej. Jednak nie wszystko poszło po mojej myśli. Tego dnia, gdy przyszłyście na imprezę do nas Mil mnie zaczepiła i powiedziała, że albo dam ci i jej spokój,  albo wyda nas policji, tyle że tym razem ma dowody. Pod żadnym pozorem miałem ci tego nie mówić, ale chciałaś, żebym był szczery, więc proszę.
- Nie wiem co powiedzieć. – w tym momencie naprawdę odebrało mi mowę. James  moja przyjaciółka razem? Wciąż w to nie wierzyłam. Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos Maslowa.
- Słuchaj, wiele się pomiędzy nami wydarzyło, głównie złego. Co ty na to aby o tym zapomnieć i zacząć naszą znajomość od nowa? Jako kumple z osiedla?
- Nic nie kombinujesz na pewno ?
- Na pewno.
- Niech będzie. Ale tylko jako kumple. Nie licz na wiele.  
- Tak wiem. Aż takim idiotą nie jestem. Trochę się zasiedziałem. Lepiej będzie jak już pójdę. I jakby co to dzwoń.
- Chyba nie będzie to konieczne. – odparłam.
- Jak wolisz. Cześć.
- Cześć. Jego zachowanie było inne niż zwykle. Takie bardziej… ludzkie? Możliwe, że to jego kolejne nieczyste zagranie, więc muszę być czujna. Teraz jedyne co mi zostało, to porozmawiać z Miley. Napisałam jej, żeby natychmiast do mnie przyszła. Nie minęły dwie minuty, a Smith już czekała pod drzwiami.
- Co się stało, że mnie wezwałaś?
- Musimy pogadać.
- Ok, ale o czym?
- O wielu sprawach.
- James tu przed chwilą był.
- Że co proszę?! Nic ci nie zrobił?
- Nie, ale powiedział mi bardzo interesująca historię.
- O kim?
-O tobie i o nim.
*Per. Miley*
Ton Sel był przerażający. Czułam, że coś jest nie tak.
- O tobie i o nim. – zamarłam i nie wiedziałam co powiedzieć.
- Ni wiem o czym ty mówisz.- odparłam poważnie.
- Proszę cię, nie udawaj. Powiedział mi o wszystkim: jak się staliście parą, kiedy i jak to się zaczęło, jak zerwaliście, jak mu groziłaś… - wyliczała po kolei.
- Słucham?! Ja mu wcale nie groziłam!
- S kto chciał nasłać na niego policję?! – krzyknęła do mnie.
- To było tylko po to, aby go postraszyć.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś, że byliście razem?
- Nie chciałam, aby stało ci się coś złego. Maslow potrafi być nieobliczalny.
- Gdybyś była prawdziwą przyjaciółką powiedziałabyś mi o tym. Ale nie, ty wolałaś to ukryć przede mną.
- To wszystko dla twojego dobra!
- Wiesz co, mam cię teraz dość. Wyjdź z tego domu.
- Ale…
- Idź sobie!
Nie podaruję mu tego. Po co jej to powiedział? Niech ja go tylko dorwę. 

***************
Jak myślicie: czy James tym razem mówi prawdę, czy może znów coś kombinuje? Co zrobi Miley? Jak się teraz będzie zachowywać Selena w stosunku do przyjaciółki i Maslowa? 
Odpowiedzi w komentarzach.
10 komentarzy = kolejny rozdział :-)