Rozdział 12
Nie wiedziałam co mam zrobić w tej chwili. W domu miałam
rozsypaną na stole marihuanę, a przede mną stała moja rodzicielka. Jak ja jej
się teraz wytłumaczę?
- Mama? A co ty tutaj robisz?
- Nie mogę wrócić już do własnego domu i do mojej kochanej
córki?
- Jasne, że możesz ale z tego co pamiętam mieliście wrócić
za dwa tygodnie.
- To prawda. Ale kilka rzeczy uległo zmianie.
- Jakich rzeczy? I gdzie jest tata?
- Parkuje samochód w garażu. Zaraz do nas dołączy. A
tymczasem możemy wejść do środka zamiast rozmawiać tu na zewnątrz?
- Tak, jasne. - I co
ona powie na narkotyki? To prawda, nigdy się mną szczególnie nie interesowała,
ale ślepa ani głupia to ona nie jest i zaraz albo ona albo ojciec zorientują
się co jest na stole w jadalni. Może i zbytnio ich nie obchodzę, ale tego mi
nie przepuszczą.
- O czym chciałaś ze mną porozmawiać mamo?
- Nie ja, tylko my z ojcem. Mamy ci coś ważnego do
zakomunikowania, ale to zaraz. Najpierw pójdę odstawić walizkę do pokoju.
- Ok. Poczekam.
Gdy moja matka zniknęła za drzwiami pokoju popędziłam do
jadalni. Szybko wyrzuciłam marihuanę do kosza na śmieci. Mam nadzieję, że
niczego nie zauważy. Usłyszałam otwieranie drzwi frontowych. To był tata.
- Cześć córciu.
- Cześć.
- Musimy z tobą poważnie porozmawiać.
- Wiem. Mama mi już wspominała. To możemy przejść do sedna?
Powiecie mi o co w końcu wam chodzi? – zapytałam, gdy moja rodzicielka wróciła
do nas.
- Chodzi o to, że ja i tata dostaliśmy bardzo korzystne
oferty pracy.
- W takim razie bardzo się cieszę. Nie wiem, z czego robicie
taki problem. – Ukrywałam przed nimi wszystko co się zdarzyło w ciągu ostatnich
kilku dni. Wiele się od tego czasu zmieniło. Ja się zmieniłam. Nie dawałam po
sobie poznać, że niektóry rzeczy i sprawy mnie przerosły i nie daję sobie z
nimi rady. Z resztą, oni i tak nic by z tym nie zrobili i stwierdzili by, że
sobie sama świetnie dam radę, bo nie jestem już małą dziewczynką.
- Selena, chodzi o to, że ta praca jest w Nowym Jorku.
Będziemy musieli się przeprowadzić tam.
- Słucham? – myślałam, że się przesłyszałam.
- Tak. Znaleźliśmy już mały domek, który w sam raz nam
wystarczy. A wyjazd jest jutro rano.
- Czyli mam rozumieć, że tak po prostu z dnia na dzień informujecie
mnie o przeprowadzce do Nowego Jorku, jakby to była najnormalniejsza i
codziennie wykonywana czynność?
- Kochanie, nie denerwuj się. – uspokajała mnie mama – daj nam
dokończyć.
- Niech wam będzie.
- Postanowiliśmy z mamą, że nie będzie to dla ciebie dobre,
jeśli non stop będziesz zmieniała miejsce zamieszkania. Zadomowiłaś się już tu,
znalazłaś na pewno nowych znajomych i przyjaciół.
Znajomych. Przyjaciół. Od teraz nie wiedziałam co oznaczają
te słowa. Czemu? Bo zostałam potwornie oszukana. Nie myślałam nigdy, że moja
najlepsza przyjaciółka będzie zdolna do czegoś takiego. Bolało mnie to
cholernie i nie wiedziałam, jak sobie mam z tym poradzić. Takiej Miley nie
znałam i nie podejrzewałabym nigdy jej o coś takiego. A jednak okazuje się, że
tak naprawdę nigdy nie znamy drugiego człowieka i nie wiemy ile skrywa przed
nami tajemnic.Tylko czy wszystkie chcielibyśmy poznać?
- Selena, czy ty mnie w ogóle słuchasz? – spytał ojciec.
- Co? A, tak. Przepraszam, zamyśliłam się.
- Dobrze, więc powtórzę jeszcze raz. Postanowiliśmy, że
zostawimy ci ten dom i będziesz tu mieszkać, natomiast my przeprowadzimy się do
Nowego Jorku. Na razie są wakacje, więc masz trochę odpoczynku od szkoły, ale
on nowego roku szkolnego widzę cię na studiach młoda damo. Póki będziesz się
uczyć, nie musisz pracować, a ja i mama będziemy opłacać wszystko, więc o
pieniądze nie musisz się martwić.
- Czyli mam rozumieć, że zostawiacie mnie tu samą? – w sumie
to żadna nowość. Ciągle pracowali albo wyjeżdżali w delegacje więc to tak jakby
ich ciągle nie było.
- Jesteś pełnoletnia. Masz 19 lat. Poradzisz sobie. Dobrze
wiesz, że w razie jakichkolwiek problemów, od razu możesz do nas dzwonić.
- Wiem.
- Córciu uwierz, że to jest dla nas bardzo trudna decyzja,
ale nie mogliśmy postąpić inaczej. Chcemy twojego szczęścia.
Niech uważają, bo jeszcze kupię te ich bajeczkę.
- A teraz idziemy się spakować i odpocząć bo o 8:00 mamy
samolot.
- Ok, ja pójdę się przejść.
Szłam najpierw przez park, zaczynało się już pomału ściemniać,
a słońce było tuż nad horyzontem. Przemierzałam ulice LA w poszukiwaniu… . No
właśnie czego? Sensu życia? Zdecydowałam, że skoro powiedziałam A, to trzeba
też powiedzieć B. Nie wiem jakim cudem znalazłam się pod domem chłopaków.
Zapukałam ostrożnie. Drzwi otworzył mi Kendall.
- Siema, co ty tutaj robisz?
- Tak przechodziłam, ale jak przeszkadzam to mogę sobie iść.
- Nie , coś ty. Wejdź.
Weszłam do środka. Byłam tu dopiero drugi raz. Ich dom był naprawdę
ogromny. Z pierwszego nie wiele
pamiętam, bo nieźle się upiłam. Kendall zaprowadził mnie do salonu, gdzie
usiedliśmy.
- Podejrzewam, że jeszcze nie próbowałaś towaru? – odezwał się
blondyn.
- Nie. Starzy przyjechali i musiałam wszystko wyrzucić.
- Uuuu, to kiepsko.
- Ale mam do ciebie prośbę.
- Mam ci załatwić kolejną działkę?
- Tak, ale coś słabszego niż marihuana. Żeby zapomnieć i
oderwać się na chwilę od wszystkiego.
- Zgoda.
- I jak możesz to na jutro.
- Da się zrobić.
Nagle drzwi kuchni się otworzyły i wyszli z niej pozostali
domownicy.
- A co się tutaj dzieje? – spytał Logan – O cześć piękna.
- Proszę, kto się pojawił? Facet, który znowu chce dostać w
pysk? Póki co pamięć mam dobrą i pamiętam o naszym ostatnim spotkaniu. - Dobrze pamiętałam, jak szłam ulicą, a ten podszedł i klepnął mnie w tyłek. Niech sobie na za wiele nie pozwala.
- O jaka niewyparzona buzia. Zupełnie cię nie poznaje.
- I lepiej dla ciebie, żebyś nie poznał. A jeśli powtórzy
się tamta sytuacja to gorzko pożałujesz. - powiedziałam z groźną miną.
- Spokojnie Sel, wyluzuj. Jesteś coś spięta dziś. – podszedł
do mnie James. –Zostawcie nas samych.
- Bo może mam powód?
- Mów co się dzieje.
- Moi rodzice dostali pracę w Nowym Jorku i jutro rano się
tam przeprowadzają, a ja sama zostaję tutaj.
- Oj nie martw się. Będzie dobrze.
- Teraz będziesz udawał mojego przyjaciela?
- Próbuję ci tylko pomóc.
- Obejdzie się bez. A teraz pozwól, że wrócę do siebie. Jak
możesz to przekaż Kendallowi, że czekam na niego jutro. Cześć.
- Cześć.
Teraz wracam do domu i jak grzeczna dziewczynka spędzę
resztę dnia a rodzicami, a jutro… To się jeszcze zobaczy.
***************
Czy Selena zaczyna się zmieniać? I czy James serio chce jej pomóc czy może to kolejny podstęp?
10 komentarzy=kolejna notka :-)
śwwietny :)
OdpowiedzUsuńsuper rozdział daj szybko nastepny
OdpowiedzUsuńrozdział mi się bardzo podoba *.* Sel niegrzeczna dziewczynka ^^ wreszcie :D boshhh to jest cudowne *-* już czekam na następny ;*
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle super. Czekam na nn
OdpowiedzUsuńCiekawe :) Będę musiała przeczytać resztę rozdziałów, by zrozumieć tą akcje. ;) Ale ogólnie to piszesz dobrze. Czekam na nowy ! ;*
OdpowiedzUsuńMarihuana zawsze spoko xd.
OdpowiedzUsuńCzekam na nn *.*
Świetny ! :)
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę doczekać się następnego ;D
Marihuana?! Sel, zamorduję cię -,- Ale naughty girl XD James chce pomóc ;D Kendall, xD Czekam :*
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz, jak bardzo się niecierpliwiłam i chciałam przeczytać kolejny rozdział!!! Wchodziłam na tego bloga niemal codziennie i powoli zaczynałam już tracić nadzieję...ale w końcu JEST!!!! tak długo przeze mnie wyczekiwany;p cóż...co do Jamesa...mam nadzieję, że się zmienił i naprawdę chce pomóc;) a Selena....niech lepiej uważa w co się pakuje;) i znowu nie mogę się doczekać następnego;) pisz go szybciutko i niech wena cię nie opuści...^^
OdpowiedzUsuńI już masz 10 komentarzy!!!!!!!!!!!!! ^^
OdpowiedzUsuńWow o.O No nie spodziewałam się że Sel może być taka o.O No zmienia się i to chyba na gorsze. Rozdział świetny ^ ^ Czekam nn :*
OdpowiedzUsuńBoskiii norlmalnie Kocham tooooo :) Czekam na nn
OdpowiedzUsuń